Podczas ciąży, nic nie wskazywało na to, że w brzuchu mamy, może dziać się coś niepokojącego. To, że chłopiec przybierał na wadze dość słabo, nie dziwiło nikogo, ani mamy, ani lekarzy, przecież ona sama była drobnej pustury, nikt nie spodziewał się tego co nastąpiło później.
Pierwsze obawy pojawiły się w momencie bliższego przyjrzenia stopie, która była lekko wykrzywiona, określana jako końsko-szpotawa, choć nawet wtedy lekarze stwierdzili, że nie ma się czym przejmować, że rehabilitacją uda się ją naprawić. Mama jednak nie mogła się do tego przekonać, czuła, że coś jest nie tak, choć z drugiej strony wierzyła, że to tylko błędne przeczucie. Mimo, że wszelkie wyniki badań genetycznych powinny sprawiać poczucie spokoju, obawy mamy narastały a wyniki badań nie ukazywały tego co zaplanował los.
Nóżka w gipsie zaczęła sinieć a powodem była zakrzepica żył głębokich u miesięcznego dziecka, to był niesamowity stres dla Pani Magdy, która doskonale pamiętała śmierć swojej babci kilka lat temu, właśnie z tego powodu, mimo, że operacja się odbyła.
Wtedy na bardzo mocne żądania mamy zlecono dodatkowe badania, od tego momentu ilość leków z dnia na dzień wzrastała, cierpienie pogłębiało się a ból na który mogli patrzeć bezradnie rodzice, rozdzierał i serca. Wykryto wylew krwi do mózgu, pojawiły się nocne bezdechy, lewa część ciała osłabła, jakby tego było wykryto torbiel na szyszynce.
Kolejne zapewnienia lekarzy o tym, że z czasem się wchłonie, nie spowodowały uspokojenia, nie działały kojąco na rozkołatane nerwy rodziców. Mijały kolejne dni, tygodnie, miesiące a Pawełek nadal nie potrafił podnieść główki, nie gościł na jego buzi już uśmiech a słodkie spojrzenia spłukały łzy cierpienia i bólu.
Wodniak podtwardówkowy oraz wiele innych guzopodobnych struktur mogły być przyczyną ciągłego płaczu dziecka, słabych mięśni i porażonej jednej części ciała. Zaczęto szukać pomocy w CZD, pierwsze opinie wydawane przez lekarzy mówiły jedno – nie jest dobrze. Wcześniejsze określenia zachowania Pawełka jako lenistwa, podawane jako przyczyny tego, że nie siada, nie chodzi i nie mówi, spełzły na panewce. To właśnie guz w główce dziecka był powodem wszelkich ograniczeń.
Dziś już wiadomo, że niezbędna jest operacja, mimo, że lęki rodziców nie minęły, żyją nadzieją, że dzięki odnalezieniu przyczyny, teraz mają większe szanse na to, aby ocalić Pawełka.
Walka musi trwać i musi być bardzo intensywna, tą walką jest stała rehabilitacja, która sprawi, że stan Pawełka do czasu operacji i po jej wykonaniu będzie się polepszać. Niestety młodych rodziców nie stać na poniesienie kosztów intensywnej rehabilitacji, dlatego dziś zwracają się z prośbą do wszystkich, którzy mogą wesprzeć tą batalię o pomoc w walce o życie i zdrowie synka. Naszym wspólnym zadaniem jest pomóc wspaniałemu chłopcu, który chce żyć, chce się rozwijać i chcę być zdrowy jak jego rówieśnicy.
Darowizny wpłacić można na konto:
Wpłaty walutowe
Rachunek Euro: 79 1240 6335 1978 0010 8211 9208
SWIFT: PL79124063351978001082119208
IBAN: PKOPPLPW79124063351978001082119208